poniedziałek, 17 czerwca 2013

JEDZENIE W TAJLANDII

Słyszałam parę opinii, że jedzenie w Tajlandii jest najlepsze na świecie. I rzeczywiście jest dobre. Nawet bardzo dobre. Jest tylko jedno "ale". Nie wszystko. Zdarzały się wpadki, a może czasami miałyśmy za duże oczekiwania?
I trzeba też uważać, bo niestety, bywa pikantne, bardzo pikantne. 
Najbardziej smakowało nam jedzenie w Chang Khong w naszym Guesthousie. Przepyszne jedzenie jest w Bangkoku w China Town i dzielnicy hinduskiej. 
W Chang Mai odkryłyśmy shakei owocowe i delektowałyśmy się nimi przez cały Laos. Gdy byłyśmy głodne ratowało nas jedzenie na patyku zwane przez nas szaszłykami. 
Dla Agnieszki nr 1 to omlet-naleśnik z cukrem i słodkim mlekiem w Chang Mai. Dla mnie? Nie mogę się zdecydować :)

Na pewno wiele nas ominęło, wiele nie odkryłyśmy. Ale to jest kolejny powód, żeby tam wrócić.

od tego zaczynał się prawie każdy posiłek - od robienia zdjęć. Zwariowane turystki

nasze pierwsze jedzenie w Tajlandii. Od razu trafiłyśmy na pyszną zupę. No i Agnieszka pierwszy raz posługiwała się pałeczkami



tu znowu trafiłyśmy na hinduską knajpkę, do której wróciłyśmy ostatniego dnia. Ten sosik był rewelacyjny






 omlety, jajka w każdej postaci i do wszystkiego


 naleśniki bywały lepsze i gorsze. Tu widać jaka wersja ;)


 to była dziwna restauracja. Sami miejscowi, coś w stylu stołu szwedzkiego, no i każdy dostawał własny gril. Dominowały owoce morza. (Kanchanaburi)




 u Samarta było pyszne domowe jedzenie. Typowo tajskie



shake owocowy... w tym się zakochałyśmy



 a to jedzenie uznałyśmy za najlepsze (Chang Khnog)





 ryż z warzywami i jajkiem - najczęściej zamawiana potrawa przez Agnieszkę


 czasami była zwykła prowizorka, ale też było dobre. Szczególnie, jak dorzuciło sie do tego zestawu parę pysznych owoców

lody w Luang Prabang. Miałyśmy swoją ulubioną lodziarnię. A co!


 w Laosie próbowałyśmy też regionalnych dań
niektóre nam smakowały

a inne tak sobie

uliczne jedzenie. Kolorowe, wyglądające na pyszne. Często się zdarzało, że nie miałyśmy pojęcia co to jest, ale czasami próbowałyśmy. I raz okazywało się strzałem w dziesiątkę, a raz kompletną kichą 

pisałam coś już o jajkach? Tu przepiórcze




szaszłyki często nas ratowały przed głodem

te kiełbaski były pyszne. No i były nadziewane ryżem

a ta pani miała pyszne zupy

ten pan sprzedał, wg Agnieszki, najlepsze jedzenie w całej podróży. Potem ciągle tego szukała

 nr 1 wg Agi

po długich poszukiwaniach w Bangkoku został znaleziony naleśnik...

ale był niedobry, bo z jajkiem

jeżeli jedzenie ze straganów, to jedzenie na ulicach i na kolanie


no i te ich pakowanie wszystkiego w woreczki foliowe


jedzenie pałeczkami zostało opanowane do perfekcji




ale sztućce też były w akcji... no przynajmniej widelec
a czasami dawałyśmy sobie radę bez sztućców i bez pałeczek. Tu zostałyśmy poczęstowane ryżem z bananem pieczonym na grillu w liściach bananowca

nasze stoły (chodniki, ławeczki) czasami były zastawione bogato, a czasami bardzo skromnie

tu nasz ostatni posiłek w Tajlandii

a tu pierwszy po powrocie do Bangkoku

tu w Sukhothai ratowałyśmy się szaszłykami z każdej części kurczaka

a tu w Chang Mai nasze jedzenie na murku
ryż był dobry

zupa dziwna, kleista

a tu bardziej szczegółowo możecie się przyjrzeć jedzeniu




no i gwoźdź programu... Agnieszka jedząca kaczkę. Myślicie, że jej smakowała??

i na koniec parę przepisów od Samarta. Może ktoś coś ugotuje