piątek, 28 listopada 2014

GRUZJA - DZIEŃ 8

Wstałyśmy wcześniej, bo chciałyśmy szybko wyruszyć do cerkwi Cminda Sameba położonej na wysokości 2170 m n.p.m. Wybrałyśmy te trudniejsze podejście, ale nie było jakieś hardcorowe. A widoki były przepiękne.

zaczynamy naszą wędrówkę. W oddali już widać Cminda Sameba

trudniejsza ścieżka to ta po lewej w stronę starej wieży obronnej


stara wieża obronna



na szlaku :)


 odwracam głowę do tyłu i widzę Gergeti










i już widać Cmindę Samebę




czekamy na zakończenie mszy :)

nieświadomie sprofanowałyśmy św. skały.
Tu profanuje Ania

mała sesja
klasztoru i...


... i widoków






Gdy dotarłyśmy do kościoła okazało się, że właśnie trwa tam msza. Postanowiłyśmy poczekać, bo miejsce jest przepiękne. Cminda Sameba to XIV wieczny kościół Świętej Trójcy i jest to święte miejsce dla Gruzinów. W czasie okupacji to właśnie tam były przechowywane skarby narodowe m.in. krzyż św. Nino.

Po mszy zostałyśmy oczarowane cerkwią i atmosferą tam panującą. W dodatku trafiłyśmy na spowiedź i pieśni temu towarzyszące. Wprost czuło się tam wiarę tych wszystkich ludzi. Niesamowite wrażenia.
Następnie udałyśmy się na sesję fotograficzną wokół kościoła. I wtedy spotkałyśmy parę Polaków. I tu zdarzyła się śmieszna sytuacja. Rozmawialiśmy już kilka minut na temat Gruzji, co warto zobaczyć, gdzie dalej jedziemy i w końcu padło pytanie skąd jesteśmy. No to my odpowiadamy, że z Opola, Kędzierzyna-Koźla i Głogowa. Na co dziewczyna odpowiada: "z Głogowa? mam tam znajomą", po czym po tych słowach Gosia zdejmuje ciemne okulary, a dziewczyna ze zdziwieniem: "Gosia????". Okazało się, że obie się dobrze znają, że nawet razem kiedyś były na wycieczce i mieszkały we wspólnym pokoju. Najlepsze było to, że gdyby Gosia nie powiedziała, że jest z Głogowa, to by się nie rozpoznały ;)

trzy wariatki ;)





to było spotkanie :)
Gosia z Renatą

Po tym spotkaniu zastanawiałyśmy się czy nie wybrać się jeszcze pod lodowiec, ale zmieniła się pogoda i zaczęło kropić. Postanowiłyśmy wrócić do domu. Tym razem wybrałyśmy tą łagodniejszą trasę i po 15 min żałowałyśmy. Kiepskie widoki, ciągle jeżdżą samochody. Żałowałyśmy, że nie wróciłyśmy tą samą drogą, którą wchodziłyśmy. W dodatku pod koniec złapał nas deszcz. I jak się rozpadało, tak nie chciało przestać. 

opuszczamy Cmindę Samebę i... zaczyna padać








powrotna droga już nie była taka malownicza
i te samochody

ale oczywiście czasami widoki były niczego sobie ;)



po drodze spotkałyśmy ludzi idących w stronę kościoła



i już jesteśmy w Gergeti





Przestało jedynie na jakieś pół rodziny, które wykorzystałyśmy na zakupy. Wiadomo - winko musi być ;)
I tak przesiedziałyśmy resztę dnia w pokoju racząc się, tym razem, lepszym winem i jedząc pysznego arbuza.

a w domu czekał na nas pyszny obiad :)