sobota, 21 marca 2015

ARMENIA, IRAN - DZIEŃ 16

Dzień zaczął się wcześnie, bo już o 6 wyjeżdżałyśmy w stronę granicy  irańskiej. Kierowca był punktualny, miły i nie był wariatem :)

wyjeżdżamy z Erewania. Pożegnanie z Araratem :)

jedziemy w stronę granicy, widoki za szybą cudne








W pobliżu granicy byłyśmy po 6,5 godzinach jazdy. Wiadomo, że przed granicą musiałyśmy się przebrać w irańskie ciuchy. Pożegnałyśmy się z kierowcą i ruszyłyśmy ku przeznaczeniu ;)

nowe ciuchy, brakuje tylko chust ;)

No i samo przejście przez granicę. Zaskoczyło nas, że po armeńskiej stronie strażnikami byli Rosjanie, ale nie miałyśmy problemu z wyjazdem, a tak naprawdę z wyjściem. Potem kawałek przeszłyśmy pasem niczyim i dopatrzyłyśmy do budynków irańskich. Odprawa trochę trwała. W dodatku była na dwa razy czyli najpierw jeden strażnik oglądał nasze paszporty, a potem kazał nam przejść do drugiego okienka. Tam kolejny strażnik zadawał dużo pytań. dziewczyny lekko się zestresowały, ale na końcu okazało się, że był po prostu ciekawy. U mnie dopytywał się o zawód, a jak dowiedział się, że jestem nauczycielką, to zaczął wypytywać się o cały system edukacji w Polsce :) Po odprawie paszportowej jeszcze czekało nas prześwietlenie bagaży i już byłyśmy w Iranie. Dziewczyny po raz pierwszy (więc miały lekkiego stracha), a ja po raz drugi. 
Zaczęłyśmy szukać taksówkarza, który zawiózł by nas do Tabriz. Szybko się znalazł. I tu popełniłyśmy błąd, bo wydawało nam się, że na takim zadupiu będzie problem z taksówką i bez problemów zgodziłyśmy się na 2 mln rialów. Przepłaciłyśmy prawie 3-krotnie :( Jedyne pocieszenie, że taksówkarz był miły, kupił nam wodę, ale niestety nie znał ani jednego słowa po angielsku.
Widoki za szybą, jak zwykle przepiękne, więc podróż była długa, ale przyjemna.
Późnym popołudniem dotarłyśmy do Tabriz. Już w Erewaniu umówiłyśmy się na spotkanie ze słynnym Nesserem z informacji turystycznej.  Nessar załatwił nam nocleg (u jego brata), bilety na autobus do Esfahan, wymianę dolarów na riale i u niego kupiłyśmy wycieczkę do Kandovan za 20 euro. Po tym wszystkim zaprowadził nas na obiad czyli słynną dizzy.

w biurze Nessara

nasz obiad


a obiad jadłyśmy w takiej mordowni ;)


Potem zakwaterowanie, zakupy i padnięte poszłyśmy spać.

no dobrze, przyznaję... czegoś takiego nie kupowałyśmy, 
ale to jedyne zdjęcie jakie posiadam z bazaru :)

środa, 18 marca 2015

ARMENIA - DZIEŃ 15

RADIO EREWAŃ: Słuchacze pytają: "Czy to prawda, że w Moskwie są rozdawane Mercedesy?". Radio Erewań odpowiada: "Tak, to prawda. Tylko, że nie w Moskwie, a w Leningradzie, nie mercedesy, a rowery i nie rozdawane, tylko kradzione". :)

Kolejny, już ostatni dzień w Armenii.
Zanim wyszłyśmy z hotelu, właściciel powiedział nam, że załatwił nam taksówkę, która odwiezie nas do granicy irańskiej za 100$. Uff, chociaż jedno miałyśmy z głowy. 
Dzień chciałyśmy rozpocząć od śniadania. Tym razem postanowiłyśmy nie przechodzić przez ulicę, tylko udać się do najbliższego lokalu. I to był strzał w 10. Zanim zdążyłyśmy się zastanowić co chcemy, już siedziałyśmy przy stoliku, a właściciel mówił, że on już wie, co nam będzie smakowało. I tak poznałyśmy Siergieja. Jak się potem okazało, najmilszego człowieka, jakiego spotkałyśmy w Armenii. Żeby było jasne - Siergiej jest Gruzinem :)

restauracja/bar Siergieja. Naprawdę polecam :)



poniedziałek, 16 marca 2015

ARMENIA - DZIEŃ 14

Wstałyśmy wcześniej, bo razem z Gosią chciałam, jeszcze przed śniadaniem, po raz ostatni rzucić okiem na Monastyr.

w drodze na druga stronę 

dla takich widoków warto wcześniej wstać
a w tle widać jaką drogę przebywa kolejka