niedziela, 27 marca 2016

W DRODZE DO DŻAKARTY, DŻAKARTA

I nadszedł czas opuszczenia naszego raju i powrotu do Polski. Pozostała nam tylko droga na lotnisko w Mataran (które tak naprawdę nie jest w Mataram, a jakieś 35 km od tej miejscowości), potem lot do Dżakarty, a następnie lot do Berlina. W Dżakarcie miałyśmy spędzić 2 dni.
Trasa miała być prosta i przyjemna. No, bo dlaczego nie miałaby być? 
Lot z Dżakarty do Berlina zakupiony jeszcze w Polsce, podobnie jak lot z Mataran do Dżakarty, hotel w Dżakarcie zarezerwowany 2 dni wcześniej, a transport z portu Bangsal na lotnisko w Mataran kupiony parę dni wcześniej w agencji turystycznej. No właśnie i ten punkt, a dokładnie ta agencja przyprawiała nas o drżenie serca "czy się uda czy znowu będziemy czekać na transport w nieskończoność?". A mogłyśmy mieć spore wątpliwości zważywszy, jak wyglądał nasz transport na Gili Meno zorganizowany przez naszą ukochaną agencję (tu szczegóły >>>KLIK<<<).
Nasza podróż zaczęła się rano (o ile pamiętam o godzinie 8.00) rejsem z Gili Meno do portu Bangsal. Oczywiście podróż zaczęła się z jakimś 0,5 h opóźnieniem, ale to normalka w Indonezji. Dotarłyśmy do portu i, jak zwykle, otoczyli nas jacyś taksówkarze  i inni przewoźnicy z pytaniem gdzie jedziemy i, żeby pokazać ticket, a oni nas wszędzie dowiozą. No to pokazujemy bilet, a oni wtedy wycofują się i mówią, że coś z tym biletem jest nie tak. No dobraaaa, zaczynamy się bać. Po raz pierwszy nam się to zdarza, więc lekko zaniepokojone idziemy do naszej "ukochanej" agencji. Na szczęście jest blisko. I na szczęście na miejscu jest chłopaczek, który sprzedał nam te bilety. Oczywiście z uśmiechem zapewnia nas, że z biletami jest wszystko w porządku i za jakieś pół godziny wyruszymy, jak tylko zbiorą się pozostałe osoby. W tym momencie ciśnienie skoczyło mi chyba do 200, bo historia (i śpiewka) zaczyna się powtarzać, ale tym razem nie jedziemy na jakiś wypoczynek, tylko musimy zdążyć na samolot (a jeśli nie zdążymy na ten samolot, to możemy nie zdążyć na samolot powrotny). Spokojnym głosem (mimo, że w środku kipiałam) i łamaną angielszczyzną (no, bo w środku kipiałam ;)) powiedziałam do naszego "sympatycznego" sprzedawcy, że jeśli za pół godziny nie wyruszymy, to ja osobiście stanę przed drzwiami jego agencji i każdej osobie, która tu wejdzie powiem, żeby nic tu nie kupowała, bo tu są sami oszuści. Chyba uwierzył. Z zegarkiem na ręku kontrolowałam czas i jeszcze 5 minut przed końcem przypomniałam chłopaczkowi, że czas mu pomału mija. I co się stało? W wyznaczonym czasie podjechała taksówka. Okazało się, że nie musimy na nikogo czekać i taksówka jest do naszej dyspozycji. Kosztowało nas to trochę nerwów i pewnie uznali nas za jakieś nienormalne i źle wychowane (no, bo w Indonezji pokazywanie złości jest bardzo źle widziane), ale dojechałyśmy na lotnisko. Tam dowiedziałyśmy się, że zmieniono nam linie z Lion Air na Batik Air. I tak po 2 h locie dotarłyśmy do Dżakarty.


na lotnisku


środa, 16 marca 2016

GILI MENO, GILI TRAWANGAN

Noclegi Gili Meno
Noclegi Gili Trawangan

Po długiej podróży na Gili Meno w końcu dotarłyśmy na miejsce i po długich poszukiwaniach udało nam się znaleźć mały kawałek raju czyli Diana Bungalows (tu opis naszych przygód >>>KLIK<<<).

nasz raj na ziemi Diana Bungalows