Jazda w pobliże Ijen była tym razem krótsza. W hotelu w Sempol Village byłyśmy o 20, ale wyjście na wulkan miało się rozpocząć o 1 w nocy. Zatem szybki prysznic (była ciepła woda!) i spać chociaż na te parę godzin.
Na wulkan ruszyliśmy o 1 w nocy, wcześniej hotel przygotował nam suchy prowiant. Najpierw jakieś pół godziny pojechałyśmy busikiem do Paltuding Post (punktu wypadowego na Ijen), a potem z przewodnikiem ruszyliśmy w stronę krateru. Trasa do krateru ma jakieś 5 km. Składa się z 2 km łagodnego podejścia, potem 1 km bardziej stromy. Po tych 3 km dochodzimy do domku, gdzie przebywają górnicy. Ostatnie 2 km to łagodne podejście po zboczu wulkanu. I dochodzimy do punktu widokowego, z którego można zobaczyć wnętrze krateru. Wędrówka w nocy ma swój niepowtarzalny urok. Gwiazdy na niebie świecą bardzo jasno, widać drogę mleczną i wiele tzw. spadających gwiazd (czyli co 5 minut można wymyślać sobie życzenia ;)). Gdy doszłyśmy do punktu widokowego zobaczyłyśmy niebieskie ognie (nie powalały) i światła czołówek ludzi schodzących ku wnętrzu (niesamowity widok, lepszy niż te niebieskie ognie).
tablica informacyjna
niebieskie ognie
I tu nastąpiła najtrudniejszą część wędrówki. Zejście na dół. Wierzcie mi schodzenie w dół jest trudne, a w nocy, gdy nie widać dobrze ścieżki jest bardzo trudne. Nie zapomnijcie zabrać ze sobą latarki, najlepiej czołówki (taka zwykła latarka może przeszkadzać, gdy szukacie punktu oparcia) i buty z podeszwą, która nie ślizga się po żwirku i kamieniach. Nam wędrówka w dół zajęła sporo czasu, ale po zejściu ukazał się niesamowity widok niebieskich ogni i kłębów dymu.
niebieskie ognie, górnicy i turyści
Ja próbowałam zejść na sam dół, ale pierwsza próba nie udała mi się, bo zawiał wiatr i odór siarki nie pozwolił mi oddychać. Szybko stamtąd uciekłam. Usiadłam w pobliżu, na skałkach, i razem z innymi ludźmi obserwowałam ciężką pracę górników, którzy wydobywają tam siarkę. Ich praca jest nie do wyobrażenia. Do krateru chodzą tam i z powrotem, skacząc po kamieniach, w kaloszach, jak górskie kozice. W dodatku niosąc ciężkie kosze z siarką (niektóre ważą nawet 100 kg). A co jest nie do uwierzenia, tam na dole przeważnie pracują bez żadnych masek.
to jeden z najcięższych zawodów świata
te kosze nie raz ważą ponad 100 kg
kawałki siarki, która transportują górnicy
siarka
więcej o górnikach z Ijen (zaczyna się od 31:10)
Po pewnym czasie podjęłam kolejną próbę zejścia na sam dół, ale tym razem bardziej na to się przygotowałam czyli założyłam maskę chirurgiczną, dodatkowo owinęłam usta chustą. I udało mi się :) Widok nie do opisania.
Po pewnym czasie zaczęło się rozwidniać i zobaczyłam, że na dole prawie już nikogo nie ma. Czyli najwyższy czas wracać, ale z drugiej strony ociągałam się jak tylko mogłam, bo im jaśniej było, tym bardziej widok oszałamiający. Okazało się, że w środku jest jezioro (!). Jak później wyczytałam, nie warto się w nim kąpać, bo ph tej cieczy wynosi poniżej 0,3 czyli dosłownie można się w niej rozpuścić.
Na górę wchodziło się znacznie łatwiej, bo było jasno, ale i tak ciężko było znaleźć ścieżkę. Czasami się wydawało, że ścieżki nie ma, a jest tylko kupa kamieni :)
gdzie ta ścieżka?
i już prawie jestem na krawędzi krateru :)
widok z punktu widokowego
film o Ijen
Po dotarciu na górę, byłam jeszcze bardziej zaskoczona widokiem. Miałam wrażenie, że znalazłam się w niebie, bo dookoła były chmury. Widoki nie ziemskie.
Schodzenie w dół do busa było już łatwe, zejście jedynie utrudniał drobniutki żwirek, na którym można łatwo się pośliznąć.
wchodzę na górę i widzę coś takiego :)
ścieżka na i z Ijen
dowód, że Ijen to nie wulkan, który ot tak sobie dymi
Po dotarciu do busa był czas na toaletę i zjedzenie śniadania. No i ruszyliśmy w stronę Bali. Oczywiście z naszym przewoźnikiem to nie była łatwa sprawa. Po dotarciu do Ketapang (portu) wysiedliśmy z busa i czekałyśmy ok godziny na nie wiadomo na co. Bez żadnych informacji, jedynie nasz opiekun zebrał bilety i wciąż je liczył i ciągle coś mu się nie zgadzało. Jak w końcu doliczył się biletów ruszyliśmy na przystań i tam wysiedliśmy na prom na Bali. Rejs trwał ok. godziny. Po zejściu na ląd zostaliśmy upchnięci do miejscowych busików i ruszyliśmy do Dempasar. Jazda trwała ok 4 godzin. Wysadzili nas w pobliżu jakiegoś dworca autobusowego. Tam każdy już poszedł w swoją drogę. Angelika i ja złapałyśmy bemo (mały rozwalający się busik) do Ubud (90 000 rp). I tak dotarłyśmy do celu. W Ubud na głównej ulicy, niedaleko Monky Forrest znalazłyśmy nocleg za 175 000 za pokój. I jedyne co nam pozostało to prysznic, kolacja (jadłyśmy w wegetariańskiej knajpie) i spanie.
port w Ketapang
na promie
bemo - prawie jak nowe;)
nasze wegetariańskie jedzonko - lepiej wyglądało niż smakowało
IJEN
Reviewed by olazplecakiem
on
22:22:00
Rating:
Muszę tam kiedyś pojechać. Nawet jeśli same niebieskie ognie nie są aż tak spektakularne, to i tak bym chciała je zobaczyć na własne oczy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Jeśli koniecznie chcesz zobaczyć niebieskie ognie, to musisz iść na Ijen nocą :)
UsuńPrzypomniał mi się kadr z "Samsary". Akurat ten fragment filmu był zbyt emocjonujący, aby skupić się na walorach estetycznych miejsc, skąd się wydobywa siarkę.
OdpowiedzUsuńNiesamowite przeżycie. Właściwie to trudno mi to skomentować. Trochę zaparło mi dech w piersiach. Jakieś to wszystko po kolei surrealistyczne. Pewnie przez tą wędrówkę w nocy i ten niesamowity ranek. Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńwiesz mi, tam to dopiero zapiera dech w piersiach. I to nie tylko od dymu ;)
UsuńWidoki piękne, niestety przysłaniają je trochę losy ludzi tam pracujących... Mam nadzieję, że kupiliście te ładne kawały siarki ;)
OdpowiedzUsuńKupiłam piękny kwiatek i nawet nie śmiałam się targować :)
UsuńCzy organizują wypad w nocy dlatego aby zobaczyć niebieskie ognie ?
OdpowiedzUsuńI dlaczego pracują w nocy ?
Tak, te nocne zejścia są po to, żeby zobaczyć niebieskie ognie.
UsuńNatomiast górnicy pracują 24h na dobę.
To nie zazdroszczę :/
UsuńStrasznie ciężka praca. Mam ojca emerytowanego górnika i co się nasłuchałem to moje...
OdpowiedzUsuńCzytałem już wiele relacji z wyprawy do tych kopalni, ale nigdy jeszcze nie widziałem zdjęć z tymi niebieskimi ogniami... świetna sprawa.
OdpowiedzUsuńpewnie dlatego, że zdjęcia trzeba zrobić w nocy. Bez statywu raczej kiepsko wychodzą... co widać na moich zdjęciach ;)
UsuńNiesamowite przeżycie. Ale też jeden z najcięższych zawodów świata. Żałuję, że ominęliśmy Ijen, ale nie można być wszędzie. Akurat wtedy bardzo źle się czuliśmy. Następnym razem na pewno nie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńNiesamowicie wygląda to miejsce. Szczególnie ten dymiący w oddali krater. Historie tych górników przetaczają się w ostatnim czasie przez net i kurcze, za każdym razem jak to widzę, cholernie mi żal, że muszą tam w takich warunkach pracować!
OdpowiedzUsuńJaj, na niebiesko? Niezły czad. Wycieczka wydaje się być ciekawa, ale praca mordercza. Ciekawe czy Ci górnicy, gdyby nie musieliby tam pracować, kiedykolwiek zdecydowaliby się na taką wyprawę...
OdpowiedzUsuńZdjęcia z chmurami wyglądają przepięknie. W ogóle to miejsce od dzisiaj znajduje się na mojej liście MUST SEE :)
OdpowiedzUsuńTo najlepsza rzecz jaką zrobiłam na Jawie. Obserwowanie tak ciężko pracujących ludzi też było sporym przeżyciem.
OdpowiedzUsuńNieźle to wygląda, ale nie zazdroszczę górnikom. Ile życzeń wypowiedziałaś przy spadających gwiazdach? :)
OdpowiedzUsuńJaka temperatura jest w trakcie zejścia do wulkanu?
OdpowiedzUsuńnie jest gorąco, jeśli o to chodzi. Raczej, z tego co pamiętam, jest chłodno.
Usuń