Po długiej podróży w końcu docieramy do celu czyli do Sathorn Terrace Apartament. Cena za dobę 1490 BTH. Wiem, że drogo, ale apartament wart był swojej ceny, a my chciałyśmy na początek zaznać trochę luksusu :)
Po zakwaterowaniu przez dłuższą chwile odpoczywamy i dopiero późnym popołudniem ruszamy na miasto. Na początek coś jemy. Ania jest po raz pierwszy w Azji, więc zdaje się na mnie, a ja uwielbiam street food. Zatem wybieramy uliczny stragan i jemy zupkę. Ania po raz pierwszy używa pałeczek. Idzie jej bardzo dobrze :)
pierwsze jedzenie :)
Po jedzeniu nadszedł czas na zwiedzanie. Tramwajem wodnym ruszamy w stronę Wielkiego Pałacu. Jest już po 18, więc boje się, że nie zdążymy wrócić tym samym środkiem lokomocji, ale postanawiamy zaryzykować. Na miejsce docieramy szybko, a tam sprawdzamy godziny powrotów. I tak sprawdzamy, że wydaje nam się, że ostatni tramwaj jest o 20.15 czyli mamy sporo czasu. Jak się potem okazało, tylko nam się tak wydawało ;)
przystanki wodnego tramwaju
No to nadszedł czas na rozkoszowanie się Bangkokiem. Pierwsze nasze rozczarowanie, to Wat Arun na drugim brzegu. Jest w remoncie i nie jest podświetlony :( A w nocy, gdy jest podświetlony, to wygląda jak połyskujący klejnot (wiem, co piszę, bo pamiętam go z roku 2012).
Idziemy w stronę Wielkiego Pałacu, a tam, ze zdziwieniem zauważamy, że na ulicy jest pełno policjantów i służb porządkowych, są jakieś bramki, barierki, itp. i cały teren wokół pałacu jest ogrodzony. Postanawiamy sprawdzić co i jak i okazuje się, że jest to związane z uroczystościami z okazji rocznicy śmierci ich ukochanego króla (podkreślam ROCZNICY, a nie miesięcznicy ;)). Pałac królewski jest otwarty dla żałobników (dookoła jest mnóstwo Tajów ubranych na czarno), którzy mogą się tam pomodlić. Przechodzimy przez te wszystkie zasieki i barierki, a policjanci nas sprawdzają wykrywaczami metali. Ci policjanci okazują się niezłymi żartownisiami, bo najpierw sprawdzają nas z poważnymi minami, pełni powagi, każą nam się obracać, podnosić ręce, sprawdzają torby, więc my też pełna powaga (nauczone z tv, że terroryści są wśród nas), a pod koniec się z nas śmieją (my zresztą też) i machają ręką, że mamy się niczym nie przejmować i przechodzić ;))
Chwilę kręcimy się w pobliżu, rozmawiamy z policjantami (niektórzy nam wyjaśniają co i jak), obserwujemy żałobników i robimy zdjęcia. W końcu wracamy do portu i czekamy na powrotny tramwaj. Po chwili podchodzi do nas Taj, który mówi nam, że ostatni tramwaj już dawno odpłynął. Okazało się, że wzięłam godzinę 8 za 20 :(
Wielki Pałac nocą
kult króla wiecznie żywy
pozowanie do zdjęcia na fejsa :)
No cóż... nie mamy pojęcia jak wrócić do
Saphan Taksin, więc idziemy do "naszego" ulubionego policjanta (tak, tak, mamy takiego :)). Ten
zmartwiony zaczyna się pytać innych o poradę jak i czym i wszyscy wspólnie dochodzą
do wniosku, że najlepiej podjechać taksówka do stacji metra, a stamtąd już na
miejsce. I tak postanawiamy zrobić. Policjant łapie nam taksówkę, każe taksówkarzowi
włączyć taksometr i jedziemy do stacji Sky Train, a stamtąd już spokojnie do "domu".
Na drugi dzień jedziemy do Ayuthaya. Szczegóły: >>>KLIK<<<
Po powrocie z Ayuthaya chciałyśmy jechać autobusem
na Khao San, ale z okna autobusu zauważamy, że przejeżdżamy przez China Town i
postanawiamy wysiąść.
Jesteśmy na najsłynniejszej ulicy China
Town - Yaowarat Road, która wieczorem zamienia się w wielki market z ulicznym jedzeniem. Z tego co pamiętałam z mojej pierwszej wizyty w BKK parę lat temu to cała ulica była zamykana dla ruchu ulicznego, lecz teraz parę pasów
jest dostępne dla pojazdów (ulica jest jednokierunkowa).
W chińskiej dzielnicy jemy kolację, a po
kolacji próbujemy różnych słodkich przysmaków.
No i znowu czas wracać do hotelu.
Postanawiamy wracać taksówka, tym razem już bezpośrednio pod hotel (cena 120
Bth).
China Town
przysmaki z China Town
Drugi dzień mamy zarezerwowany na Bangkok. W planach mamy Wielki Pałac i Wat Pho. Niestety wstajemy zbyt późno i wyruszamy
z hotelu dopiero po 10. Na miejsce, jak
zwykle docieramy tramwajem wodnym. W pobliżu Pałacu chcemy zjeść śniadanie w restauracji
(bardzo szumnie napisane), którą pamiętam z wizyty w 2012 roku. Okazuje się, że
wszystkie stoliki (4) są zajęte, więc zamawiamy coś na wynos. Wciąż te smażone przekąski są pyszne :)
Dochodzimy do pałacu,
a tam tłumy turystów. W dodatku obiekt, ze względu na uroczystości żałobne będzie
otwarty do 14 (aktualnie jest 12), a kaplica że szmaragdowym buddą jest
zamknięta cały dzień. Zatem odpuszczamy sobie tą atrakcje i ruszamy w stronę
Wat Pho.
Wat Pho znajduje się niedaleko i w ciągu 10
min jesteśmy na miejscu. Wejście do Watu kosztuje 100 Bth. Oczywiście główną atrakcją
jest leżący Budda, ale pozostałe zabudowania i świątynie robią chyba większe
wrażenie (przynajmniej na mnie).
Spacerując między zabudowaniami natykamy się
na panią, która gotuje pat thai. Podstawiamy kupić dwie porcje. I to był błąd.
Nie dość, że danie było niedobre to jeszcze przygotowane z nieświeżych produktów.
Nawet koty nie chciały tego zjeść ;)
leżący Budda - remontują mu stopy ;P
Wat Pho to nie tylko leżący Budda, to cały kompleks świątyń
detale na budowlach
i dużo Buddów :)
i niejadalne pad thai
Po Wat Pho zostało nam niewiele czasu i
postanawiamy ruszyć w stronę Khao San. Ja osobiście nie przepadam za tą ulicą,
ale Ania wiele się o niej naczytała i chciała ją zobaczyć na własne oczy.
Jedziemy tam tuk tukiem. Na miejscu mamy chwilę
czasu, żeby zrobić jakieś zakupy i coś zjeść.
Potem już z powrotem tramwajem wodnym po
plecaki, stamtąd Sky Trainem na dworzec kolejowy. Na dworcu jest możliwość wzięcia
prysznica (ciepła woda, cena 10 Bth). W pobliżu dworca są stanowiska z pysznym jedzonkiem (wychodzimy wyjściem na wprost peronów).
I w końcu jesteśmy w pociągu, który ma nas zawieźć
na granicę między Tajlandią, a Laosem
dworzec kolejowy widziany z budek z jedzeniem
automat z koszulkami :)
PODSUMOWANIE
Po Bangkoku warto poruszać się transportem publicznym. Najszybsze to Sky Train i tramwaj wodny. Najtańszy to autobus.
Najlepsze jedzenie znajdziecie na straganach ulicznych, ale zawsze się pytajcie ile to kosztuje.
Targujcie się, szczególnie z tuk-tukowcami.
Co zobaczyć w Bangkoku? Odpowiedź znajdziecie tutaj:
Wat Arun, Wat Suwannaram czyli DZIEŃ 1 w Bangkoku w 2013r
Wielki Pałac, Wat Pho czyli DZIEŃ 2 w Bangkoku w 2013
Targ kwiatowy, Duist czyli DZIEŃ 3 w Bangkoku w 2013
Farma Węży, Park Lumphini, Dom Jima Thomsona czyli DZIEŃ 4 w Bangkoku w 2013
Najlepsze jedzenie znajdziecie na straganach ulicznych, ale zawsze się pytajcie ile to kosztuje.
Targujcie się, szczególnie z tuk-tukowcami.
Co zobaczyć w Bangkoku? Odpowiedź znajdziecie tutaj:
Wat Arun, Wat Suwannaram czyli DZIEŃ 1 w Bangkoku w 2013r
Wielki Pałac, Wat Pho czyli DZIEŃ 2 w Bangkoku w 2013
Targ kwiatowy, Duist czyli DZIEŃ 3 w Bangkoku w 2013
Farma Węży, Park Lumphini, Dom Jima Thomsona czyli DZIEŃ 4 w Bangkoku w 2013
BANGKOK
Reviewed by olazplecakiem
on
13:08:00
Rating:
Brak komentarzy: