//tekst napisała Agnieszka//
MUI NE – typowy, popularny resort nadmorski położony
nad Morzem Południowochińskim. Słowo Mui oznacza przylądek , natomiast Ne-
chować się czyli Mui Ne oznacza „przylądek schronienia”.
Do Mui Ne,
turystycznego kurortu nad Morzem Południowochińskim, ruszamy z Dalat
busikiem wcześnie rano. Po dość intensywnym tempie wyprawy mamy w planie
wypoczynek i ładowanie baterii w ładnym domku z widokiem na morze. Po dotarciu
na miejsce zaczynamy poszukiwać noclegu. >>>TUTAJ<<< możesz zarezerwować nocleg w Mui Ne. Warunki i ceny w większości resortów
są europejskie, więc przez dłuższą chwilę chodzimy wzdłuż wybrzeża i patrzymy,
oglądamy, zastanawiamy się. Od razu odrzucamy miejscówki po drugiej stronie
ulicy. W końcu decydujemy się na domek nad samym morzem, plażę (gdy nie ma
przypływu), nawet hamak… i nie powalające warunki, ale za to w korzystnej cenie
jak na Mui Ne (200 000 VND za noc).
Kwaterujemy się i popołudnie spędzamy na błogim lenistwie przy szumie morza.
w drodze do Mui Ne
nasz środek transportu
nasz guesthouse
i widok na "naszą" plażę
Wieczorem udajemy się do centrum Mui Ne, aby wykupić
wycieczkę na okoliczne atrakcje (wydmy, strumień, wioska). Decydujemy się po
raz kolejny na wykupienie wycieczki, gdyż w Wietnamie są one korzystne cenowo i
często nie opłaca się samemu organizować wszystkiego na własną rękę. No chyba,
że podróżuje się motorkiem. Wycieczka kosztuje
nas 139 000 VND za osobę. Wyjazd o świcie następnego dnia tak, aby zdążyć na
wschód słońca. Przy okazji wykupujemy tez wycieczkę na rejs po Mekongu w
okolicach HCM.
Żeby było ciekawie, to wycieczkę na okoliczne atrakcje
wykupujemy w lokalnym biurze, ale na rejs po Mekongu wykupujemy w biurze ST
czyli najstarszej agencji turystycznej w Wietnamie. Oczywiście patrzymy na
cenę.
Po załatwieniu wycieczek wracamy w stronę naszego
guesthouseu, a po drodze udajemy się na kolację. Postanawiamy, tym razem,
spróbować set pot. Set pot to zupa podana na ogniu, tak, że ciągle się gotuje.
Do tej zupy można wrzucać owoce morza i warzywa, które dostaje się w
zestawie.
restauracje
nasz Hot Pot
Następnego dnia wcześnie rano (a nawet jeszcze w nocy ;)) przyjeżdża po nas jeep,
którym jedziemy na białe wydmy podziwiać wschód słońca. Po dotarciu na miejsce
na wydmy można dostać się pieszo lub quadem po uiszczeniu odpowiedniej opłaty.
My wybieramy wygodniejszą opcję, czyli quada. Widoki naprawdę piękne, a zabawa
jeszcze lepsza J
Z wydm wracamy jeepem, ale nie naszym. Po dotarciu
do punktu postoju wszystkich samochodów mamy zagadkę, który jeep jest nasz, bo
żadna z nas nie zwróciła uwagi na nr rejestracyjny. Czekamy na naszą ekipę, a z nudów „pożyczamy” sobie
fajnego jeepa do zdjęć. W końcu nasza samochodowa ekipa się zbiera i od razu wiemy który samochód jest nasz ;)
jedziemy na wydmy :)
i już podziwiamy wschód słońca
jeziorko po drugiej stronie wydm
"szukamy" naszego jeepa ;)
Kolejnym punktem programu były czerwone wydmy.
Widoki z wydm równie piękne jak na białych wydmach. Ale główna atrakcją
czerwonych wydm nie są widoki, ale przejażdżki na deskach. Zatem wypożyczamy
matę do ślizgania i idziemy szukać wysokiej górki. Frajda i ubaw niesamowity.
Taka duża piaskownica dla dużych dzieci. Aż szkoda było wracać do jeepa, żeby
jechać dalej.
czerwone wydmy
juuuuupi :)
Z wydm jedziemy do wioski rybackiej Mui Ne Vilage,
gdzie teoretycznie można było „szybko” obejrzeć z daleka kolorowe kutry rybackie, charakterystyczne
okrągłe kosze do łowienia ryb oraz kobiety pracujące przy sortowaniu ryb czyli
autentyczne, codzienne życie mieszkańców wioski.
rybacka wioska
Ostatnim punktem programu był Suoi Tien, czyli Fairy
Stream. Jest to bardzo płytki strumyk z
ciepłą wodą, którym idziemy w stronę
kanionu z czerwonego piachu i białych formacji skalnych. Po drodze mijamy
kawiarnie i restauracje.. Trasa kończy się niewielkim wodospadem. I jest to
ostatni punkt wycieczki. Po powrocie kierowca odwozi nas do kwatery.
no to w drogę
po drodze mijamy "kawiarnie"
są też takie "atrakcje"
chwila zabawy
i już jesteśmy na miejscu
Popołudnie wykorzystujemy na odświeżenie się, pakowanie,
obiad i krótki relaks, bo po południu mamy autobus do Ho Chi Minh.
Ciekawostką było starsze małżeństwo, od którego
wynajmowałyśmy kwaterę - właściciel-Francuz, jego żona Wietnamka, a
porozumiewanie się z nimi odbywało się na migi, bo żadne nie mówi w języku
angielskim. Zawsze coś tam mruczeli niezadowoleni pod nosem. Kiedy przyszedł czas zapłaty Pani
właścicielka chciała sobie chyba zrobić bardzo duży napiwek bardzo, ale to
bardzo zwlekając z wydaniem reszty. Natomiast, gdy chciałyśmy poprosić o
pozostawienie plecaków do godziny 16 zanim autobus nas nie odbierze to bardzo
charakterystycznym gestem przypominającym
zamiatanie dawała nam znać żebyśmy sobie poszły. W końcu dotarło do niej, że to
nasze plecaki tylko na werandzie poczekają, a nie my będziemy okupować kwaterę.
Wtedy łaskawie się zgodziła.
PODSUMOWANIE
Wycieczka i atrakcje bardzo fajne, ale jej minusem
jest bardzo ograniczony czas. Kierowca po dowiezieniu do celu zawsze wyznaczał
ile mamy czasu, np. 20-30 min na dana atrakcję (zdecydowanie za mało). My i tak
trochę wydłużałyśmy ten czas, ale fajnie by było zostać trochę dłużej i bez
pośpiechu nacieszyć się np. wydmami albo przejść kanionem. Dlatego wycieczka motorkiem
byłaby idealnym rozwiązaniem na taką całodniową wycieczkę. Oczywiście wydmy
trzeba by było zrobić przed południem, bo panujący żar nie pozwoliłby się
nacieszyć długo np. zjeżdżaniem po wydmach.
Nie polecam naszego noclegu. Właściciele niemili,
warunki kiepskie (brudno, sprzęty połamane), kiepska plaża. Jedyne plusy, to
cena i piękny widok na morze.
MUI NE
Reviewed by olazplecakiem
on
15:00:00
Rating:
Przede wszystkim świetnie, że okolica ta gwarantuje tyle różnych rozrywek. Sama nigdy na quadach nie jeździłam, ale taką wycieczkę po wydmach bym sobie też zafundowała :)
OdpowiedzUsuńOdważne z Was babki na kładach po wydmach. Ja jeździłam autem 4x4 z kierowcą i pamiętam, że wytrzęsło mnie solidnie. Szacun. Słońca też bym więcej przygarnęła i podkręciła temperaturę ;-)
OdpowiedzUsuńDla mnie Mui Ne to była porażka... Hotel znajdował się w kompletnie innym miejscu, niż wskazywał Booking, lokalsi chcieli nas naciągnąć na każdym kroku, było brudno, wszędzie panoszyły się krowy i szczury wielkości kotów a na plaży było wielkie wysypisko śmieci. Zdecydowanie największa porażka Wietnamu.
OdpowiedzUsuńpo prostu miałaś pecha... szkoda, bo wycieczka dookoła Mui Ne, to fajna sprawa :)
Usuńtrafiam dzisiaj na same podróżnicze wpisy, aż się rozmarzyłam!
OdpowiedzUsuńmarzenia trzeba realizować ;P
UsuńByłam tam! Jest pięknie :) Mui Ne to mekka dla kitesurferów! Próbowałyście kitesurfingu?
OdpowiedzUsuńNie, nie było czasu :(
UsuńWietnam, Wietnam ... będę miał okazję zobaczyć go z bliska :-). Pewnie w miejsce, które odwiedziłaś nie trafię, ale kraj bogaty w atrakcję więc coś się znajdzie. Miło, że piszesz o warunkach noclegu tak jak jest, bez upiększania bo to cenne rady dla innych.
OdpowiedzUsuńWietnam ma sporo pięknych miejsc, a Mui Ne niekoniecznie jest takim "must see"
UsuńTyle świetnych doświadczeń w jednym wpisie. To musiała być piękna przygoda :)
OdpowiedzUsuńi była :)
UsuńBardzo fajne miejsce na chill out! Pojechałbym i cieszyłbym się slow lifem! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń