Przejdź do DZIEŃ 10
Mimo, że postanowiłam pospać, tradycyjnie wstałam na wschód słońca czyli gdzieś ok 6. Wschód słońca przepiękny.
Mimo, że postanowiłam pospać, tradycyjnie wstałam na wschód słońca czyli gdzieś ok 6. Wschód słońca przepiękny.
wschód słońca
Śniadanie, takie samo jak wczoraj, ale i tak pyszne. Następnie kąpiel w morzu.
Tym razem woda była spokojniejsza, bardziej przejrzysta, no i cieplejsza. Niestety w tej
części Playa Larga
nie ma co obserwować pod woda, ale i tak to czysta przyjemność.
spacerując po plaży
zabawy naszych psiaków
Taksówkarz przyjechał ze swoim przyjacielem, który miał służyć za przewodnika. Od razu powiedział, że za dużo nie będzie się zatrzymywał (i to tyle na temat ustaleń dzień wcześniej). Zatem ponownie zatrzymaliśmy się w Cueva de
los Peces, aby Andrea i Antonia mogły zobaczyć i plaże i cenote. Kolejnym przystankiem była
Punta Perdiz czyli kolejne miejsce z lazurowa woda, gdzie można snurkowac.
Następny przystanek, to Playa Giron, ale tu kierowca powiedział, ze nie ma
czasu, wiec możemy pstryknąć parę fotek i jedziemy dalej. Miałyśmy (tzn. Aga i ja) ochotę go udusić, bo dzień wcześniej jakoś inaczej wyobrażałyśmy sobie to "będę się zatrzymywał, gdzie sobie życzycie".
ponownie na Cueva de los Peces
takie dziwne robaki w skałach
Punta Perdiz
Playa Giron
a może kupić sobie taki leżaczek?
Jedyny plus tego
taksówkarza, to to,
ze pokazał nam jak na Kubie suszy się ryż. Po drodze zauważyliśmy coś wysypanego na drodze. Okazało się, że ten sposób suszy się ryż czyli najpierw robotnicy wysypują ryż na drogę. Taki pas może się ciągnąć przez kilka
kilometrów. Potem czekają parę godzin, biorą miotły, zamiataj z drogi i wsypują już wysuszony ryż do worków. Co ciekawe, samochody starają się nie jeździć po tym ryżu, ale jeśli nie maja wyjścia, to nikomu
to nie przeszkadza.
wysypany ryż
w tym czasie pracownicy odpoczywają
zbieranie ryżu
i już jest w workach
Po dotarciu do Cienfuegos nastąpiło wybieranie casy.
Pierwsza nam się nie spodobała, druga tez nie, wiec wybrałyśmy tą znaleziona przez Agnieszkę jeszcze w Polsce. Plusem miał być właściciel - rybak. Gdy się wprowadzałyśmy do casy był akurat na połowach i przyjmowała nas jego matka - starsza kobieta głucha, wiec trzeba do niej było krzyczeć; ślepa, wiec trzeba
było na kartce, dużymi literami wypisać
jej swoje dane.
Następnie ruszyłyśmy na poszukiwanie
jedzenia. Z polecenia babci poszłyśmy, na spaghetti, bo miało być takie pyszne i
blisko. Blisko było, bo na Prado, ale pyszne nie było. Było nawet obrzydliwe. Jedyny
plus, że kosztowało 15 CUP. Jeśli tam traficie, to wybierzcie lepiej pizzę. Obok tej jadłodajni są lody.
Takie z automatu, kręcone. Nie były złe, cena, o ile pamiętam, to 2 CUP. Maja jedna wadę - szybko się topią.
Aga się uśmiecha, bo jeszcze nie spróbowała tego "pysznego" makaronu
Po jedzeniu poszłyśmy na spacer po Cienfuegos.
Bulwarem doszłyśmy do Parque Marti, który ze względu
na znaczenie stojących tam budynków, został uznany za zabytek narodowy. Spacerowałyśmy sobie dookoła placu, weszłyśmy do fajnej galerii, gdzie można kupić ręcznie robione pierdółki. Posiedziałyśmy przez chwile na ławeczce.
Niestety
w Cienfuegos Kubańczycy zamienili się w żebraków czyli co chwile ktoś do nas podchodził i prosił o długopis, cukierki, monetę itp. Jest to dosyć męczące i przykre.
Z placu ruszyłyśmy w stronę morza i po chwili znalazłyśmy się przy czymś w rodzaju mola. Przy tym czymś był bar, gdzie zamówiłyśmy naturalny sok, a dostałyśmy
dziwny przesłodzony napój.
spacerując po Cienfuegos
Benny More
El Boulevard
Parque Marti
jedyny łuk triumfalny na Kubie
gdzie by to jeszcze pójść?
uliczki Cienfuegos
ulubiona gra Kubańczyków - domino
Powrócą.
Straszą czy coś wiedzą??? ;)
Wielka ojczyzna, która się rozwija
Twój przykład żyje, Twoje idee przetrwają
molo
a tu kupiłyśmy ten dziwny napój
Na molo
spotkałyśmy Antonie i Andreę. Przez chwile rozmawiałyśmy i zdarzyła się śmieszna sytuacja.
Podszedł do nas młody Kubańczyk, któremu one wcześniej dały jakiś długopis.
Pyta się ich czy maja gumę do żucia. One odpowiadają, że nie, na co on
odpowiada: "nie szkodzi, jutro mi przyniesiecie". Po prostu ręce
opadają.
Po tym, razem z nimi ruszyłyśmy w stronę casy. One w połowie drogi dały
się namówić naganiaczom na pójście do restauracji, a
my spacerowałyśmy po Prado. Tam znalazłyśmy prawdziwy naturalny sok sprzedawany
z okienka, cukierki a la krówki. Wróciłyśmy do casy i tam się okazało, ze
znalazł się taksówkarz, który zawiezie nas jutro na flamingi, do ogrodu
botanicznego i na wodospady za 66 CUC. Musiałyśmy poczekać na Andree, bo chciałyśmy się dowiedzieć czy pojadą razem z nami.. Gdy przyszła okazało się, ze ma taksówkarza za 50 CUC, ale bez flamingów. Nie
mówiąc o tym naszemu taksówkarzowi, powiedziałyśmy, że go nie bierzemy, bo mamy
tańszego. On zdziwiony, powiedział, ze 50 CUC, to za mało i sobie poszedł.
Zatem umówiłyśmy się z Andrea, żeby dogadała się jeszcze ze swoim taksówkarzem
co do flamingów. W tym czasie wrócił nasz taksówkarz i powiedział, że on nas
zawiezie za 50 CUC tam gdzie chcemy. Zatem Aga powiedziała Andrei, ze to lepiej
i bierzemy naszego, bo jest taniej. Na to ona, ze wolałaby swojego, bo już jest
z nim umówiona i nie chciałaby go urazić. Słysząc dyskusje nasz taksówkarz
zaproponował 40 CUC. Andrea się nie zgodziła, my się zgodziłyśmy. Potem jeszcze
tylko zadzwoniła, że one ta wyprawę rozbija na dwa dni, bo chcą dorzucić sobie
delfiny.
KUBA - DZIEŃ 9
Reviewed by olazplecakiem
on
04:20:00
Rating:
niesamowite są te zdjęcia ! jakim aparatem je wykonałaś?
OdpowiedzUsuńwiększość zdjęć robione były aparatem PENTAX K-20, ale część jakimś kompaktowym Canonem.
OdpowiedzUsuńKuba, Kuba, Kuba... A może by tak... zdjęcia bardzo kuszące, a że mam słabość do krajów socjalistycznych... Kuba zawsze gdzieś tam mi się marzyła...
OdpowiedzUsuńno to musisz tam koniecznie pojechać :)
UsuńZdjęcia faktycznie świetne, a targowanie się widzę na wysokim poziomie - tak trzymać :)
OdpowiedzUsuńmiałyśmy dobry trening w Tajlandii ;)
UsuńW takim miejscu żałowałabym każdej minuty straconej na sen.Czasami żałuję, że człowiek potrzebuje snu. Na Kubę nakręciłam się w tamtym roku, ale póki co pozostaje na liście marzeń.
OdpowiedzUsuńmarzenia należny spełniać :)
UsuńPiękne te zdjęcia z Cienfuegos. Plan jest taki, że tej jesieni zobaczę to wszystko na własne oczy :)
OdpowiedzUsuńw takim razie, to będzie piękna jesień
UsuńPiękna galeria!
OdpowiedzUsuńNajbardziej podobają mi się zdjecia Kubańczyków, przestawiające ich życie.
To ludzie tworzą miejsce :)
tez tak uważam :)
Usuń