W planach miałyśmy Jaskinię Prometeusza. Wstałyśmy o 8 i bez śniadania ruszyłyśmy na miasto. W drzwiach zderzyłyśmy się z Dawidem i tak od słowa do słowa zaproponował nam podwiezienie na śniadanie.
pierwsze gruzińskie jedzenie
Zawiózł nas do miejscowej knajpki, gdzie zjadłyśmy gruzińskie pierożki. W czasie konsumpcji pierożków ponownie przyszedł Dawid i powiedział, że Jaskinia Prometeusza w poniedziałki jest zamknięta i zaproponował nam inną jaskinię - Jaskinię Sataplia. Z podwiezieniem. Skorzystałyśmy z tej oferty.
Jaskinia Sataplia jest bardzo ładna. Wejście kosztuje 6 GEL. Słynie ze skamieniałych śladów dinozaurów. Na nas jednak większe wrażenie zrobiła sama jaskinia. Ładnie podświetlona, szum rzeczki, spokój i cisza. Trasa liczy ok. 300 m. Przez całą trasę oprowadzał nas przesympatyczny przewodnik o imieniu Edlar. Opowiadał nam o dinozaurach, roślinach, no i oczywiście o jaskini. Bardzo miły chłopak. Zaproponował nam także wieczorne oprowadzanie po Kutaisi. Niestety nie skorzystałyśmy, bo nie wyrobiłyśmy się z czasem.
Rezerwat Przyrody Sataplia
ślady dinozaura
tak się ogląda ślady dinozaurów
uuuuuuu, ale groźne ;)
znany obrazek :)
dzikie pszczoły
Satapia - nazwa pochodzi od miodu
no i jaskinia
Gosia wrzuca monetę "na szczęście"
Po wizycie w jaskini Dawid odwiózł nas do centrum Kutaisi na maszrutkę do monasteru Gelati. Stacja znajduje się za Teatrem Dramatycznym. Cena 1 GEL. Okazało się, że maszrutka odjeżdża dopiero o 14 czyli za dwie godziny. Pożegnałyśmy się z Dawidem i postanowiliśmy obejrzeć centrum Kutaisi. W sumie nic ciekawego nie było do oglądania. Jedynie fontanna. Zatem poszłyśmy na kawę i jakieś ciastko. Znalazłyśmy jakąś kawiarnię, ale nie była warta swej ceny.
"chwilka" na kawkę i ciacho
fontanna
Droga do monasteru to jakieś pół godziny, a maszrutka podjeżdża pod samą bramę. Monaster Gelati przepiękny. W XII i XIII wieku był jednym z największych centrów religijnych, naukowych i filozoficznych w Gruzji. Fundatorem klasztoru i akademii był król Dawid IV Budowniczy. W skład kompleksu wchodzi cerkiew św. Grzegorza (obecnie w remoncie), akademia, największa świątynia monasteru czyli katedra Najświętszej Marii Panny, cerkiew św. Mikołaja, dzwonnica oraz pomieszczenia mieszkalne.
My miałyśmy to szczęście, że przed katedrą podszedł do nas człowiek, który zaczął opowiadać nam o historii monasteru oraz pokazywał nam zakamarki niedostępne dla turystów. Robił to za "co łaska". My postanowiłyśmy dać mu 10 GEL, bo poświęcił nam ponad godzinę i dzięki niemu zwróciliśmy uwagę na niektóre elementy, które nie są opisane w przewodniku. Jedną z ciekawostek, o której nam opowiedział, to znaczenie dwóch symboli przy wejściu do akademii. Gdy wchodzimy do akademii widzimy nad wejściem otwartą księgę, bo osoby, które rozpoczynają naukę są jak otwarte, niezapisane księgi. Gdy wychodzimy z akademii, to widzimy lwa, bo osoby, które ukończyły akademie są silne swoją wiedzą.
Po zwiedzeniu monasteru czekałyśmy parę minut na maszrutkę i o 16.20 ruszyłyśmy z powrotem do Kutaisi.
mała sesja :)
wejście do katedry
no i sama katedra
zakamarki
grób Dawida IV Budowniczego
i jeszcze jeden nagrobek... jeden z wielu
kadzie na wino lub wodę
Akademia
otwarta księga
lew
a tak jest w środku
kościół św. Grzegorza
Kutaisi. Z widokiem na Katedrę Bagrati
profesjonalistka ;)
Po przybyciu zwiedziłyśmy cerkiew w pobliżu dworca oraz katedrę Bagrati.
Katedra stoi na szczycie wzgórza Ukimerioni. Dawniej była symbolem potęgi kraju oraz jedności narodu.
Historia, niestety, nie była dla niej łaskawa. W XVII w wojska tureckie wysadziły ją w powietrze, a w XVIII wieku podczas bombardowania Kutaisi przez wojska rosyjskie, rozsypała się kopuła katedralna.
W 1994 katedra została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO, ale po odbudowie w 2012 roku została skreślona z tej listy i przeniesiona na Listę Dziedzictwa Zagrożonego. Wszystko dlatego, że odbudowa została przeprowadzona wbrew zaleceniom UNESCO. Do starych murów dodali nowoczesne wykończenie. Wygląda to dziwnie.
maszrutki, na szczęście jechałyśmy innymi ;)
jakaś cerkiew
Katedra Bagrati
widok na Kutaisi
wyjście z Katedry
spacerując po Kutaisi
słynne gruzińskie snikersy
Po katedrze poszłyśmy na obiad. W pobliżu naszego noclegu znajduje się park,a tam restauracja gruzińska. Zamówiłyśmy chaczapuri czyli chlebek z różnymi nadzieniami. Dobry, chociaż nas nie powalał.
Po obiedzie Ania wróciła do hostelu, a ja z Gosią wybrałyśmy się na zakupy owoców. Kupiłyśmy arbuza i melona. Słodziutkie. Zrobiłyśmy sobie na wieczór owocowa ucztę. Potem wieczorny spacer i spać.
wieczorny spacer
GRUZJA - DZIEŃ 2
Reviewed by olazplecakiem
on
12:34:00
Rating:
Jaskinie zrobiły na mnie wrażenie, a ślad dinozaura bardzo bym chciała zobaczyć! Jednak, gdy dotarłam do zdjęć monastyru i kościoła stały się moimi nr 1 tego wpisu, architektura plus te malunki w środku, świetne. Przypominają mi monastyry widziane w Rumunii. Rozumiem już czemu Gruzja stała się tak popularnym kierunkiem, ma co pokazać :)
OdpowiedzUsuńCudna ta jaskinia, nawet nie planowałam się do niej wybierać, ale przypadkowo napotkane polskie turystki miały taki plan i dołączyłam do nich. Byłam zachwycona!
OdpowiedzUsuńTe dinozaury... od razu mi się przypomniało kiczowate Batumi...
OdpowiedzUsuńJa w jaskini bylam raz i to mi chyba wystarczy, choc przyznaje, ta Wasza byla bardzo ladnie podswietlona i chyba bardziej bezpieczna niz moja w Boliwii:)
OdpowiedzUsuńuturystycznione jaskinie to nie do końca mój klimat, ale monastyry jak najbardziej tak :0 chętnie bym zobaczyła
OdpowiedzUsuńa ja chciałbym się wybrać do Kutaisi. wszyscy piszą, że to jest miasto, w którym nic nie ma i jest brzydkie... trzeba będzie to sprawdzić :D
OdpowiedzUsuń