Wyjazd na wschód słońca nad Bromo miałyśmy na 4.00, zatem pobudka była odpowiednio wcześniej. Kierowca jeepa wołał nas już o 3.50. Jazda nie trwała długo, a ostatni kawałek na taras widokowy musiałyśmy przejść na piechtę. Nie było to trudne, ale też nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy, bo idzie się wśród spalin, nawoływań naganiaczy i sprzedawców.
Gdy doszłyśmy na górę okazało się, że są tam już tłumy ludzi. Ale naprawdę wielkie tłumy, przez które ciężko było się przecisnąć. Ale dałyśmy radę. Krok po kroczku dotarłyśmy do miejsca, gdzie między głowami widziałyśmy kawałek wschodu słońca. I tak, w tłumie ludzi, trzęsąc się z zimna czekałyśmy na moment wyłonienia się słońca zza horyzontu. I nagle na sekundy przed ukazaniem się słońca ktoś przy barierce zrezygnował. Zatem w ostatniej chwili udało nam się dopaść barierki i od tego momentu wszystko miałyśmy jak na dłoni. Gdy słoneczko już wyjrzało zza horyzontu, zrobiłyśmy zdjęcia i ruszyłyśmy w drogę powrotną do busa. Miałyśmy niewielkie problemy, żeby go znaleźć (w nocy wszystko wyglądało inaczej), ale udało nam się przy niewielkiej pomocy innych kierowców.
wschód słońca
widok na Bromo (to ten niższy, dymiący)
a to inny wulkan, też widziany z tarasu
legenda ;)
Teletubisie o wschodzie słońca
poszukiwanie naszego jeepa nie było łatwe, szczególnie jeśli się nie do końca pamięta numer ;)
Następnie ruszyłyśmy zdobywać Bromo. Jeepem dojechaliśmy w pobliże wulkanu. Bromo - jest to czynny wulkan o wysokości 2329 m n.p.m. Ostatnia silną erupcja była 8 czerwca 2004r i zginęły wtedy 2 osoby.
Samo podejście nie jest trudne, ale jeśli ktoś jest totalnym leniem może skorzystać z konika. Wtedy na własnych nogach trzeba się wspiąć jedynie na kilkadziesiąt schodków.
Gdy dotarłyśmy na skraj krateru miałyśmy przepiękny widok na inne wulkany, ale co ważniejsze miałyśmy okazję zobaczyć, że wulkan jest rzeczywiście czynny i wciąż straszy dymiąc.
Po dłuższej chwili zeszłyśmy na dół, gdzie, tym razem, bez problemów znalazłyśmy nasz pojazd, który odwiózł nas pod restaurację, w której mieliśmy zamówione śniadanie.
i już jedziemy pod wulkan
jeśli ktoś się nastawiał na samotna wspinaczkę, to przeżył duże rozczarowanie.
czas ruszać w drogę :)
tam, tam zmierzam :)
i jesteśmy u podnóża Bromo, gdzie można było wjechać konikiem...
sprzedawca kwiatów ofiarnych (?)
...ale na końcu trzeba przejść wiele stopni na własnych nogach...
...ale jak dotrzemy na szczyt czeka na nas taki widok
można się przejść po krawędzi wulkanu
chociaż podłoże nie należy do tych najbardziej stabilnych
na górze można się pomodlić
widok z krateru na jeepy
no i oczywiście sesja zdjęciowa
i czas wracać. I znowu można było skorzystać z konika.
od wyboru do koloru
a tak wracają ci bardziej leniwi
Po dłuższej chwili zeszłyśmy na dół, gdzie, tym razem, bez problemów znalazłyśmy nasz pojazd, który odwiózł nas pod restaurację, w której mieliśmy zamówione śniadanie.
widok z restauracji śniadaniowej (widzicie Bromo?)
(a tu widzicie jeepy?)
Po wyjściu z restauracji miałyśmy problem ze znalezieniem naszego hotelu, bo nie pamiętałyśmy nazwy, a co gorsza nie widziałyśmy jak wygląda. No, bo jak wychodziłyśmy z niego o 4 nad ranem to było ciemno i w dodatku byłyśmy pół przytomne. Na szczęście spotkałyśmy osoby z naszej grupy i postanowiłyśmy iść za nimi. I trafiłyśmy.
BROMO
Reviewed by olazplecakiem
on
08:35:00
Rating:
Te wyziewy z wulkanów sa lecznicze, a wy w maseczkach :(
OdpowiedzUsuńkto nosił maseczkę, ten nosił ;)
UsuńPrzypominam sobie, ile razy klęłam pod nosem, że muszę wstać na wschód słońca. A później człowiek ogląda ten świetlny pokaz i przestaje się irytować, że musiał wstać o jakiejś barbarzyńskiej porze. Na lot balonem w Kapadocji (loty odbywają się tylko na wschód słońca) musieliśmy wstać przed godziną 4 i choć może sam lot nie był jakiś nadzwyczajny, to widoki były warte wczesnej pobudki :)
OdpowiedzUsuńSłyszałem, że ten kraj jest zalany przez turystów i cięzko zrobic tutaj coś poza szlakiem, ale żeby az tak?! :D
OdpowiedzUsuńKtóry Wasz jeep-nie pamiętałyście, który hostel - też nie:) Dobrze, że miałyście siebie:). Ponownie przyjemna dla oka relacja! pozdr, Asia
OdpowiedzUsuńPowróciły moje wspomnienia. Byłam tam w styczniu. Nie mogę uwierzyć, że minął już prawie rok... Super zdjęcia! Wesołych świąt przy okazji!
OdpowiedzUsuńFajne miejsce, od dużego czasu planuje kolejny raz odwiedzić tamte regiony. Trochę niepokoją mnie te tłumy ludzi
OdpowiedzUsuńPo Waszych zdjęciach widać, że warto tam pojechać. Mimo tego tłumu ludzi :) I jechałyście jeepem, super!
OdpowiedzUsuńNiestety tak bywa, tłumy ludzi nie biorą się znikąd - każdy chce zobaczyć w życiu coś pięknego, a ten wulkan, no cóż, robi wrażenie :)
OdpowiedzUsuńWidoki piękne! Tylko szkoda że takie tłumy... ehhh no cóż, chyba trzeba się z tym powoli godzić. A wulkany fantastyczne, strasznie je lubimy. Mają w sobie coś magicznego ;)
OdpowiedzUsuńDla nas wschód słońca nad Bromo był po prostu niesamowity, byliśmy w stanie zapomnieć o tych wszystkich tłumach turystów i naganiaczach. Polecamy wybrać się na jeden z mniej obleganych punktów widokowych - wówczas ludzi trochę mniej, a widoki równie piękne:-).
OdpowiedzUsuńZgadzam się, widok jest niesamowity, ale te tłumy niszczą magię :(
Usuńwidoki niesamowite, warte pobudki skoro świt! tylko te tłumy, tak bardzo psują klimat... no ale coś za coś, nie bez powodu tyle tam tych ludzi skoro i miejsce tak wspaniałe!
OdpowiedzUsuńJak dla mnie też niesamowite widoki, ale kurcze nie potrafię się przekonać do tak wczesnego stawania rano ;) Miejsce jednak cudowne!
OdpowiedzUsuńPiękna ta Indonezja. Z wulkanem widziałam się z bliska w tym roku dwa razy - na Islandii i na Teneryfie. Teraz wulkan wita mnie w każdy bardziej pogodny dzień - z Tokio jest świetny widok na Fuji ;)
OdpowiedzUsuń